Choć może się to wydawać dziwne, mam z nimi świetne relacje, od razu zaakceptowali mnie w rodzinie i pomogli mi dopasować się do ich domu i codziennego życia bez żadnych obciążeń.

Ale mogę powiedzieć coś dokładnie przeciwnego o starszej siostrze mojego męża. Maria od pierwszego dnia naszej znajomości z jakiegoś powodu traktowała mnie z pogardliwą arogancją, nieustannie dając do zrozumienia, która z nas jest starsza.

Nie pod względem wieku, jesteśmy w tym samym wieku, ale pod względem statusu. Moja szwagierka jest mężatką, wychowuje własne dzieci i na zewnątrz wszystko jest z nią w porządku — rodzina, praca i bogactwo, ale jakaś niezrozumiała zazdrość, że jej bratu dobrze się powodzi, psuje ogólną atmosferę.

Na początku milczałam w odpowiedzi na jej ironiczne uwagi i docinki, mając nadzieję, że Maria mi odpuści, ale moje nadzieje nie miały się spełnić.

Im dłużej kontynuowałam ignorowanie złośliwości, tym bardziej jadowite stawały się jej uwagi i docinki, na które musiałam odpowiedzieć. Maria prawdopodobnie tylko na to czekała.

Każda jej wizyta u nas zwykle kończyła się kolejnym skandalem. Prawdę mówiąc, zarówno mój mąż, jak i jego rodzice włożyli wiele wysiłku, aby uspokoić agresję Marii i próbowali nakierować ją na normalną komunikację rodzinną, ale wszystko to poszło na marne.

Niedawno Aleksander i ja wydaliśmy na świat nasze pierwsze dziecko, wspaniałego chłopca. Dziadek i babcia cieszyli się z jego pojawienia się prawie bardziej niż my, ale Maria, wręcz przeciwnie, rozpoczęła nową rundę konfrontacji.

Wyzywająco nie pogratulowała mi narodzin syna, odmówiła przyjścia na chrzciny, nie było mowy o żadnych prezentach dla jej bratanka, ale apogeum tego wszystkiego wydarzyło się, gdy Maria przyszła do nas, aby złożyć życzenia mojej teściowej z okazji urodzin.

Siedziałam przy stole z naszym synkiem, on spokojnie kwilił w pieluszkach, wszyscy oprócz Marii mówili półgłosem, żeby go nie obudzić, ale decybele ciotki i tak nie dawały dziecku spać, więc zaczęło płakać.

Maria natychmiast skomentowała: - Uspokój to nieporozumienie!

Wszyscy zamilkli, poszłam do drugiego pokoju, nakarmiłam i ukołysałam Wojtka, po czym wróciłam i podchodząc do uśmiechniętej Marii, spoliczkowałam ją tak mocno, że siostra mojego męża uderzyła nosem w talerz.

Potem były histeryczne krzyki Marii, słuszna uwaga teścia ("Nareszcie! Może teraz się uspokoi...") i ucieczka urażonej i pozbawionej wsparcia szwagierki.

Uspokoiła mnie teściowa: - Nie denerwuj się, wszystko zrobiłaś dobrze, mnie osobiście swędziały ręce!

Dzięki Bogu, że moi teściowie są całkiem odpowiednimi i uczciwymi ludźmi. Bardzo im za to dziękuję!