Twierdzi, że urodziłam za darmo — zaoszczędziłam pieniądze, nikt na tym nie ucierpiał. Ona naprawdę nie rozumie, dlaczego się na nią gniewam — mówi 30-letnia Agata.
Trzy miesiące temu teściowie poprosili dzieci o pożyczenie przyzwoitej sumy, bo wiedzieli, że zbieramy pieniądze na poród w prywatnym szpitalu położniczym. Wszystkie zasiłki macierzyńskie i osobiste oszczędności musieliśmy oddać rodzicom męża. Ale obiecali spłacić wszystko przed porodem.
Teściowie dopiero budowali dom, nie starczyło im na werandę. Sam teść obiecał zacisnąć pasa w przyszłym miesiącu, odłożyć pensję i spłacić dług.
Agata miała urodzić wczesną zimą. Znajomi doradzali jej, w którym szpitalu położniczym rodzić, z kim podpisać umowę. Nie chciała nawet myśleć o porodzie na zwykłej porodówce i wzywaniu karetki, słysząc ich historie.
Opowiadali jej horrory, a ona w nie wierzyła, choć nikt nie miał żadnych konkretnych dowodów. Była pewna, że poród kontraktowy będzie gwarancją troskliwej obsługi i całodobowej opieki.
Mąż namówił Agatę, by pożyczyła pieniądze rodzicom. Agacie oczywiście nie podobał się ten pomysł, ale nie wtrącała się.
Ostatecznie ani za miesiąc, ani za dwa teściowie nie zwrócili długu. Agata codziennie wypytywała męża i prosiła, by jakoś wpłynął na sytuację. Uspokajał ją i karmił obietnicami.
Doszło do tego, że lekarz zadzwonił do ciężarnej i zapytał ją, czy zmieniła zdanie na temat urodzenia dziecka pod jego opieką.
Teściowie powiedzieli, że przywiozą pieniądze w poniedziałek, albo w weekend. Najciekawsze jest to, że mieli pieniądze, ale teściowa nie wiedziała, jak skorzystać z bankomatu, więc trzeba było jechać do miasta, a krewni nie chcieli jechać do miasta bez potrzeby.
Pewnego dnia Agata zrobiła mężowi całą aferę. Powiedziała, że zaraz po pracy pojedzie do rodziców i weźmie pieniądze. Była tak zdenerwowana, że jej mąż musiał ją zabrać nie do domu, ale do szpitala położniczego.
Zabrali rodzącą kobietę karetką do zwykłego szpitala położniczego — tak jak w jej koszmarze. Dziecko urodziło się trzy tygodnie przed terminem, ale oddychało samodzielnie. Na początku były jakieś problemy, a potem wszystko się unormowało.
Tylko Agata nie może wybaczyć teściowej tego czynu.
"Przyszli na wypis i dali pieniądze. Mówili, jak to dobrze, że urodziłam za darmo — zaoszczędziłam pieniądze. Ale nikt nie pomyślał o zdrowiu moim i dziecka! Warunki w prywatnym szpitalu położniczym są o wiele lepsze" — mówi Agata.
Wciąż jest zła na rodziców męża, że nie dała im nawet zobaczyć wnuka. Obwinia też o wszystko męża, bo to on powinien zadbać o jej komfort.
Może jest obrażona za nic? Dziecko jest zdrowe, ona też. A pieniądze można wydać na coś bardziej pożytecznego. Co o tym sądzisz?