Biegnie prosto do rodziców i błaga o pomoc. Mam dość tego rodzaju konsumpcjonizmu. Dorastała jako posłuszna dziewczynka. Byłam rozwiedziona, ale ojciec nigdy jej nie zaniedbywał. Dałam jej tyle matczynej miłości, ile mogłam, by czuła się ważna i potrzebna.
Mój były mąż zmarł pięć lat temu. W tym samym czasie moja córka wyszła za mąż. Znalazła dobrego zięcia, nie mogę nawet powiedzieć złego słowa. Córka od czasu do czasu narzekała na niego, ale chyba nie wie, jak żyją inne rodziny.
Kiedy urodził się mój wnuk, pomagałam córce od rana do wieczora. Wiedziałam, jak ciężko jest samej podołać wszystkim obowiązkom, więc przychodziłam codziennie. Zięć pracował na dwie zmiany, więc nie było sensu oczekiwać od niego pomocy.
Byłam już na emeryturze, więc cały wolny czas mogłam poświęcić wnukowi. Kiedy poszedł do przedszkola, to ja siedziałam z nim na zwolnieniu lekarskim. Córka poszła do pracy, bo musiałam spłacać kredyt hipoteczny.
Z czasem moje usługi stały się nieistotne, a córka o mnie zapomniała. Mogła zadzwonić raz w miesiącu i wpaść na przyjęcie urodzinowe. Nie narzucałam się, bo nie można być miłym na siłę, a oni mają własną rodzinę, własne zmartwienia...
Rozmowy ze starymi ludźmi stały się niepotrzebne. Dzwoniłam tylko w sprawach służbowych. Czułam chłód ze strony córki, pomaganie mi było dla niej ciężarem, więc starałam się radzić sobie ze wszystkim sama.
Ale kiedy czegoś potrzebowała, od razu zaczynała ćwierkać. Z czasem zdałam sobie sprawę, że kiedy moja córka dzwoni, to czegoś potrzebuje. Albo pieniędzy, albo moich znajomości w administracji, albo zabrania gdzieś mojego wnuka.
Zawsze pomagałam, bo to moja jedyna córka. Najgorsze jest to, że kiedy moja pomoc nie była potrzebna — córka nawet nie odbierała telefonu. Ostatnio trafiłam do szpitala i nie mogłam się do niej dodzwonić.
Pielęgniarka biegała do apteki po leki, karmiła mnie łyżeczką, bo córka miała mamę gdzieś. Wtedy postanowiłam ignorować także jej telefony, bo byłam bardzo urażona taką postawą.
Moja córka zadzwoniła do mnie trzy miesiące po tym, jak zostałam wypisana ze szpitala, a ja nie odebrałam telefonu. Dzwoniła kilka razy, a potem wysłała wiadomość: "Dziękuję, mamo, za pomoc!".
Irka nawet nie pomyślała, że coś mogło się stać, myślała, że nie odebrałam telefonu celowo, aby uniknąć konfrontacji.
Na starość będę musiała polegać na sobie. Zaoszczędzę pieniądze i pójdę do domu opieki, tam przynajmniej się mną zajmą. To jest wdzięczność.