Nie możemy nic zrobić bez rozbudowy! - narzeka 39-letnia Tola. Tola i jej mąż wprowadzili się do jednopokojowego mieszkania zaraz po ślubie. Chcieli później kupić coś większego, ale plany pozostały planami.
Urodziła córkę, potem syna i nie było czasu na rozbudowę. Dzieci często chorowały, więc Tola zostawała na urlopie macierzyńskim. W ich wieku biegała po szpitalach i lekarzach — aż strach wspominać.
Lekarze zalecali ostrożność, więc dzieci praktycznie nie chodziły do przedszkola. Pozostała w domu przez około 10 lat. Rola gospodyni domowej jest dla niej dobra, ale nikt nie płaci jej pensji.
Gotowanie, sprzątanie, pranie - jest wystarczająco dużo rzeczy do zrobienia. Para żyje z pensji męża i na razie sobie radzi, ale nie mogą odłożyć pieniędzy. Odłożyć coś - od razu jakaś nagła sytuacja: syn wybił szybę w szkole, pralka się zepsuła. A w zeszłym roku po raz pierwszy pojechali nad morze, zasłużyli na to.
Wiadomo, że w takiej sytuacji nie da się kupić mieszkania. Wzięliby kredyt hipoteczny, ale pieniądze ze sprzedaży kawalerki nie wystarczą na pokrycie wszystkich kosztów, a wtedy nie będą w stanie spłacać rat.
Rodzice Toli mieszkają w trzypokojowym mieszkaniu. Tola jest właścicielką ⅓ nieruchomości. Relacje między nimi były neutralne. Nie uczestniczyli zbytnio w życiu swoich dzieci i wnuków, ale przyjeżdżali w odwiedziny.
Tola zawsze do nich dzwoniła, dawała im miłe prezenty i leczyła ich w razie potrzeby. Nigdy nie prosiła ich o nic w zamian, ale nadszedł czas.
"Zaproponowaliśmy im zamianę mieszkań. Oni wprowadziliby się do naszej kawalerki, a my do ich trzypokojowego mieszkania. Nie musielibyśmy wydawać żadnych pieniędzy na przerejestrowanie, ponieważ wszystko jest nasze. Byliśmy gotowi pomóc w przeprowadzce i zająć się wszystkimi wydatkami" - mówi Tola.
- Dobry pomysł...
- Tak, ponieważ i tak nie chcieli sprzedawać mieszkania, a tutaj wszystko jest gotowe. Bez kłopotów i świeżo po remoncie. Bez papierkowej roboty. Pomyślałam, że to idealne rozwiązanie" - mówi Tola.
- Czy się zgodzili? - Zgadzają się, ale mówią wszystkim swoim krewnym, jaką niewdzięczną córkę wychowali. Mówią, że wyrzuciła ich z domu. Przyzwyczaili się do życia w pałacu, a ja wysyłam ich do obskurnej kawalerki. Trzeba było widzieć, jak wyglądają ich "stodoły"...
Tola czuje się urażona, słysząc takie plotki na swój temat. W końcu to jej rodzice, najdrożsi ludzie. Czy ma prawo się obrażać? Dlaczego rodzice zachowują się tak dziwnie? Przecież nikt ich nie wyrzuca na ulicę!