Po urodzeniu wnuczki rzuciłam pracę i przeprowadziłam się do córki do sąsiedniego miasta. Zamierzałam pomagać.
Teraz zdaję sobie sprawę, jaka byłam głupia. Powinnam była po prostu wziąć urlop i dać córce czas na dojście do siebie po porodzie.
To było dla niej trudne, leczenie trwało prawie rok. Ale w tamtym czasie taka myśl po prostu nie przyszła mi do głowy i nie było nikogo, kto mógłby mi doradzić.
I nie jestem pewna, czy posłuchałabym rady... Wszystko rozwiązało się bardzo szybko.
Mój zięć jest dość bogatym człowiekiem. Na początku powiedział, że będzie mi dawał pieniądze co miesiąc w podziękowaniu za moją pracę.
Ale w tamtym czasie nie dbałam o pieniądze. Martwiłam się tylko o córkę i wnuczkę.
Przez sześć miesięcy nie zwracałam na nic uwagi. Za mieszkanie, które opuściłam w innym mieście, zapłaciłam z oszczędności "na czarną godzinę".
Sąsiad pilnował, żeby wszystko było w porządku. Czasem kupiłam coś wnuczce lub córce. Niby drobiazgi, ale pieniądze szybko się kończyły.
Po jakimś czasie stan zdrowia córki się poprawił, a wnuczka podrosła. Planowałam wrócić do domu.
Ale wtedy moja córka zaczęła mnie błagać, żebym została, bo wtedy mogłaby wrócić do pracy, którą zawsze tak bardzo kochała.
Tam mogłaby szybko piąć się po szczeblach kariery i otrzymywać wysokie wynagrodzenie. Pomyślałam o tym i zgodziłam się, ale poprosiłam ją, by wpłaciła mi pieniądze.
Moje oszczędności się skończyły i nie miałam pieniędzy na czynsz.
Moja wnuczka niedawno skończyła cztery lata. Nikt nie myśli o oddaniu jej do przedszkola. Nie płacą mi żadnych pieniędzy.
Chociaż wychowanie dziecka nie jest łatwym zadaniem. W moim mieszkaniu mieszkają krewni sąsiada. Co miesiąc płacą mi niewielką kwotę.
Chcę poradzić wszystkim babciom tylko jedno: nie podejmujcie pochopnych decyzji, przemyślcie je.
Zwłaszcza jeśli zamierzacie zrezygnować z pracy i poświęcić się wychowaniu wnuków. Owszem, miło jest zająć się nimi kilka razy w tygodniu.
Ale mieszkać w cudzym domu i opiekować się dziećmi 24 godziny na dobę? To jest pełne problemów.
Wciąż nie dostaję żadnych pieniędzy, poza tymi niewielkimi kwotami na smakołyki i transport. Ale naprawdę chciałabym, żeby moja praca była opłacana.
Wciąż do tego wracam. W końcu wiele poświęciłam dla mojej córki i jej przyszłości.
Kiedyś mieszkałam w przestronnym mieszkaniu z trzema sypialniami i wszystkim, czego potrzebowałam.
Niewielki czynsz, przyjaciele w pobliżu, ulubiona praca. To wszystko jest warte przemyślenia dla tych babć, które jeszcze nie przeszły na emeryturę i żyją z pensji.
Marzę o wyjeździe i powrocie do domu, ale nie chcę, żeby moja wnuczka cierpiała. Moja córka jest zadowolona ze wszystkiego: jej dziecko jest nakarmione, zajęte i rozwija się pod każdym względem.
Nie trzeba siedzieć na zwolnieniu lekarskim ani w ogóle się martwić. Po pracy można jechać wszędzie, załatwiać swoje sprawy...
Zanim zostałam "babcią" z zawodu, pracowałam na dobrym stanowisku i nie zamierzałam przechodzić na emeryturę. Ale zrezygnowałam ze wszystkiego, by pomóc mojej córce poradzić sobie w życiu.
Jest jeszcze coś, co chcę powiedzieć młodym matkom. Nie myślcie, że wszystkie babcie marzą o złożeniu swojego życia na ołtarzu wychowania wnuków.
Bardzo wygodnie jest myśleć: tutaj chcą po prostu poświęcić się rodzinie. To jest obowiązek babci! Kiedyś robiły wszystko, nie tak jak teraz... Takie rozumowanie. Ale czasy się zmieniły!
Powiedziałam córce, że będę w domu w lipcu. Powiedziałam sąsiadce, że do tego czasu jej krewni się wyprowadzą. Znalazłam pracę.
Mam dość bycia tylko babcią. Chcę wrócić do normalnego życia, ubierać się i wyglądać jak dawniej.
Chcę wyjechać na wakacje jak dawniej. Nie żyłam jeszcze dla siebie, mam wiele marzeń. I muszę pomyśleć o swoim zdrowiu, nie robię się coraz młodsza.
I szczerze mówiąc, chcę po prostu mieć własny dom, w którym będę mogła decydować, gdzie co będzie. Spać na zwykłym, dużym łóżku. Czuć się komfortowo!