Kiedy nasze marzenie się spełniło, nasi krewni zepsuli całą radość z tego wydarzenia. Mój mąż i ja jesteśmy razem od czasów szkolnych.
Przeszliśmy razem przez ogień, wodę i miedziane rury. W tym czasie zostaliśmy trzykrotnie rodzicami: nasza najstarsza córka ma 15 lat, nasza średnia córka ma 13 lat, a nasz najmłodszy syn ma sześć lat.
Początkowo mieszkaliśmy w mieszkaniu z trzema sypialniami. Jednak kiedy urodziło się trzecie dziecko, zdaliśmy sobie sprawę, że nie mamy wystarczająco dużo miejsca w mieszkaniu.
Marzenie o wiejskiej chacie było ciągle odkładane z powodu trudności finansowych. Ale w końcu je zrealizowaliśmy.
Musieliśmy sprzedać mieszkanie, zaciągnąć kredyt, ale wiedzieliśmy, dokąd zmierzamy. Tak, kupiliśmy dom nie w najlepszym stanie.
Musieliśmy dokonać napraw i wszystko ulepszyć. Na początku dzieci mieszkały z rodzicami, aby uniknąć wdychania pyłu i innych chemikaliów.
W ciągu dwóch miesięcy nasz dom zamienił się w bajkę. Zaprosiliśmy wszystkich krewnych na parapetówkę, w tym rodzinę mojej szwagierki.
Wszyscy wpadli w zachwyt, kiedy zobaczyli skalę domu. Siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy o życiu, a wtedy moja szwagierka powiedziała:
- Myślałam, że ten dom jest za duży dla pięciu osób. Może moglibyśmy wprowadzić się do ciebie. Byłoby fajniej, a w końcu jesteśmy rodziną — musimy zacieśniać więzy rodzinne.
Wszyscy przestali rozmawiać. Kupiliśmy z mężem dom dla siebie, żeby mieszkać wygodnie. Rozumieli to nawet moi teściowie, ale nie siostra męża. Nie czekając na reakcję, krewna kontynuowała:
- Musimy trzymać się kupy. Wynajmiemy nasze mieszkanie, będziemy mieli jakiś dochód. Czy to dobry pomysł?
- Nie, Lilka, to tak nie działa. Sprzedaliśmy wszystko i głęboko się zadłużyliśmy, żeby żyć na własny rachunek. Chcesz się wprowadzić na gotowe? - odpowiedział mój mąż.
Nawet moja teściowa próbowała strofować córkę za jej bezczelne fantazje. Po tym szwagierka obraziła się i poszła do domu. Nadal wydyma wargi i odgrywa obrażoną.