Zawsze zajmowała kierownicze stanowiska, więc nawyk dowodzenia przeniosła również na rodzinę. Jej koledzy nie mieli wyboru, ale ja tak! Ale wtedy babcia zaczęła mnie szantażować, mówiąc: "Rób, co mówię, albo nigdy nie zobaczysz mojego mieszkania".
Babcia przeszła na emeryturę, gdy miała prawie 80 lat. Może pracowałaby dalej, ale z powodu pandemii była w strefie wysokiego ryzyka, więc musiała przestać pracować. Nie byłaby w stanie pracować zdalnie, ponieważ nie zna się na komputerach.
Mieszkałam wtedy z rodzicami, więc wiem o jej wizytach z pierwszej ręki. Dowiedziałam się, że mama nigdy nie nauczyła się gotować, tata był bezwartościowym mężem, bo wszystkie półki w naszym domu nie były równe, a ja byłam wiekową darmozjadką, która już dawno powinna niańczyć własne dzieci.
Babcia postanowiła przejąć organizację naszego czasu wolnego. W każdą sobotę o siódmej rano przychodziła do nas i żądała, żebyśmy szybko się szykowali, bo zaplanowała dla nas wycieczkę, kupiła nawet bilety do muzeum na drugim końcu miasta.
W takie dni ojciec mówił, że został dziś wezwany do pracy, a ja pędziłam na zajęcia, które tak naprawdę nie istniały, a mama próbowała zasłaniać się obowiązkami domowymi, ale staruszka była nieugięta. Trwało to przez miesiąc, a potem się uspokoiła.
Stopniowo reżim babci obrał nowy kierunek. Mama i jej brat podzielili się obowiązkami w domu babci, ale potem sytuację uratował fakt, że mój wujek doczekał się syna i babcia szybko przestawiła się na pomoc młodej mamie.
W tym czasie właśnie skończyłam studia i zaczęłam pracować, a z narzeczonym zaczęliśmy myśleć o ślubie. Babcia wiedziała o naszych planach. Pomimo tego, że mój chłopak mi się oświadczył, nie spieszyliśmy się do urzędu stanu cywilnego. Postanowiliśmy poczekać, aż nasza sytuacja finansowa się ustabilizuje.
Około pół roku temu zmarła siostra mojej babci, którą czasami odwiedzaliśmy, ponieważ nie miała własnych dzieci. Po jej śmierci babcia została jedyną spadkobierczynią.
Dzieci brata mojej mamy były jeszcze małe, a ja wychodziłam za mąż, więc babcia powiedziała, że da nam mieszkanie. Mój narzeczony i ja byliśmy wniebowzięci, ale później okazało się, że nasza radość była przedwczesna.
Babcia uznała, że teraz jest wybawcą i dobroczyńcą w jednej osobie, więc była pewna, że jej głos zawsze powinien być decydujący w każdej sytuacji.
Pokłóciłyśmy się z babcią o remont, bo każda z nas widziała go inaczej. Ona chciała, żeby nasze mieszkanie było lżejszą kopią jej, ale ja się nie zgadzałam.
Kiedy krewna zdała sobie sprawę, że nie może zmienić mojego zdania, zaczęła mnie szantażować.
Mama zaczęła mnie przekonywać, że to wszystko bzdury. Powiedziała mi, że najpierw mogę zrobić tak, jak powiedziała babcia, a potem zmienić wszystko tak, żeby mi pasowało. I wtedy babcia powiedziała, że zmieniła zdanie co do przekazania mieszkania i postanowiła po prostu wskazać mnie w testamencie generalnym jako właściciela tego mieszkania. Po prostu, dopóki żyje, będzie miała świetną wymówkę, żeby mną manipulować.
Bardzo obraziłam się na babcię, a ona na mnie. Matka przekonuje mnie, że robię z siebie idiotkę, ale ja mam zupełnie inne zdanie na ten temat. Nie chcę, żeby babcia zmuszała mnie do chodzenia po linie z powodu mieszkania. A co jeśli nas wyrzuci, gdy już zrobimy tam remont?