Ks. Rafał Główczyński, zakonnik salwatorianin i internetowy fenomen znany jako Ksiądz z Osiedla, w najnowszym wywiadzie zdradza, ile faktycznie zarabia – i dlaczego nie wydaje tych pieniędzy na siebie.

W podcaście „Rozmowy Mój Świat” padło pytanie, które często rodzi więcej kontrowersji niż odpowiedzi: „Ile zarabiają księża?”. Ks. Główczyński nie uciekał od odpowiedzi. Powiedział wprost:

– Mam pensję katechety, uczę religii, mam 15 godzin tygodniowo. Miesięcznie dostaję około 3580 zł, na pewno poniżej 4 tys.

Ale zaraz dodał, jakby chcąc odczarować stereotypy:

– Żeby nie było: nie płacę za mieszkanie, nie płacę za jedzenie. Więc to nie jest porównywalne do zwykłej wypłaty.

Dla wielu może to brzmieć jak wygodne życie. Ale ksiądz nie pozostawia złudzeń.

– Moja młodzież żartuje, że wydaję na nich więcej niż ich rodzice – opowiada z uśmiechem. – Jak idziesz na pizzę z własnymi dziećmi, wydasz 200 zł. A jak zabierasz piętnaście osób, to kosztuje już ponad 400 zł. I nagle okazuje się, że jedna szósta wypłaty znika w jedno popołudnie.

W ten sposób Główczyński opowiada o innym rodzaju ekonomii – takiej, która liczy się nie w złotówkach, a w relacjach i zaangażowaniu. Choć nie inwestuje w luksusy, inwestuje w ludzi.

Dane pokazują, że wynagrodzenie duchownych w Polsce bardzo się różni. Proboszcz w dużym mieście może zarobić 6–8 tys. zł miesięcznie. Wikariusz – zwykle 2,5–3,5 tys. zł. Biskupi – nawet do 10 tys. zł. Różnice te zależą od wielu czynników: funkcji, miejsca pracy, a także dochodów z tzw. "opłat parafialnych" – czyli ślubów, pogrzebów, chrzcin i wizyt duszpasterskich.

Niektórzy, jak ks. Główczyński, pracują w szkołach i mają pensję nauczycielską. Inni żyją z ofiar wiernych, co – jak wiadomo – bywa bardzo zmienne.

Ksiądz z Osiedla nie tylko głosi Słowo Boże, ale także pokazuje, że duchowny może być autentyczny, otwarty i bliski ludziom – również w kwestiach, które kiedyś były zamiatane pod dywan.

W erze mediów społecznościowych, taka transparentność może okazać się nowym kluczem do odbudowy zaufania. Bo dziś ksiądz to nie tylko kaznodzieja – to przewodnik, mentor, a czasem… dobry kumpel od pizzy.