Wideo, na którym duchowny miał zastraszać psa zza ogrodzenia, trafiło do sieci w styczniu. Widać na nim, jak mężczyzna kopie w ogrodzenie, zamachuje się torbą, a następnie rzuca czymś w kierunku szczekającego czworonoga. Z perspektywy kamery, zachowanie duchownego wygląda na agresywne i nacechowane złością. Mimo to, prokuratura zdecydowała się umorzyć sprawę – i to bez uzasadnienia.
Decyzja śledczych nie została przyjęta ze spokojem. Fundacja Viva!, która nagłośniła sprawę i od początku zaangażowała się w walkę o jej wyjaśnienie, poinformowała, że zamierza złożyć zażalenie. – To nie był przypadek, to było złośliwe zastraszanie zwierzęcia. Ksiądz nie był w niebezpieczeństwie, pies znajdował się po drugiej stronie ogrodzenia. Nie można tego bagatelizować – komentują przedstawiciele fundacji.
Według organizacji, która od lat walczy o prawa zwierząt w Polsce, zachowanie duchownego wpisuje się w definicję znęcania się psychicznego. – Zwierzę uciekło w panice, widać było jego lęk. Jeśli takie działania nie są przestępstwem, to co nim w ogóle jest? – pyta retorycznie jedna z działaczek fundacji.
Zaskakujące w całej sprawie jest to, że decyzja o umorzeniu postępowania nie wymagała uzasadnienia. Dla wielu to poważny problem systemowy – brak przejrzystości w postępowaniu może rodzić wątpliwości co do bezstronności i rzetelności oceny.
Fundacja Viva! nie zamierza odpuścić. Przedstawiciele organizacji podkreślają, że sprawa nie dotyczy wyłącznie tego jednego przypadku, ale też szerzej – stosunku do zwierząt w Polsce i odpowiedzialności osób publicznych, w tym duchownych, za swoje czyny. – Gdy ktoś w sutannie kopie w ogrodzenie i rzuca przedmiotami w zwierzę, to nie może być przyzwolenia na milczenie ani pobłażliwość – dodają.
Sprawa duchownego z Wysokiej Braniewskiej może trafić do sądu, jeśli fundacji uda się skutecznie zaskarżyć decyzję o umorzeniu. Społeczny sprzeciw już teraz pokazuje, że temat nie zostanie szybko zapomniany. W obliczu rosnącej empatii wobec zwierząt, takich sytuacji nikt już nie traktuje obojętnie.