Kandydaci prześcigają się w propozycjach, które mają na celu poprawę jakości życia obywateli. Jedna z ostatnich wypowiedzi Karola Nawrockiego, kandydata wspieranego przez Prawo i Sprawiedliwość, wywołała prawdziwą burzę. Chodzi o kontrowersyjny postulat dotyczący przywileju pierwszeństwa dla Polaków w kolejkach do lekarzy.

Pomysł, by obywatele Polski byli obsługiwani przez lekarzy przed innymi pacjentami – w tym cudzoziemcami – wywołał skrajne emocje. Jedni uznali to za przejaw troski o krajowych pacjentów, inni – za próbę wprowadzenia medycznej segregacji, która może podważać podstawy równości wobec prawa.

– W kolejkach do lekarzy i przychodni pierwszeństwo muszą mieć obywatele Polski – oznajmił podczas debaty prezydenckiej Karol Nawrocki. Dodał także, że system ochrony zdrowia zmierza w stronę pełnej prywatyzacji, a jego celem jako prezydenta byłoby przeciwdziałanie temu zjawisku.

Reakcje pojawiły się błyskawicznie. Głos zabrał dr n. med. Michał Bulsa, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie. W wywiadzie dla WP abcZdrowie nie zostawił na propozycji Nawrockiego suchej nitki.

– To pogrążanie się w oparach absurdu. Walka o ukrainosceptyczny elektorat zaczyna się już toczyć na granicy prawa – mówi lekarz, dodając, że pomysł nie tylko jest nierealny do wdrożenia, ale i moralnie wątpliwy.

W kontekście wypowiedzi Nawrockiego rodzi się wiele pytań. Jak miałaby wyglądać praktyczna realizacja jego koncepcji? Czy w przychodni mielibyśmy pokazywać dowód osobisty lub numer PESEL, zanim lekarz zgodzi się nas przyjąć? Co z osobami legalnie pracującymi w Polsce, które odprowadzają składki i współtworzą system ochrony zdrowia?

– Nie wyobrażam sobie, jak taki podział w kolejce miałby wyglądać. To brzmi niedorzecznie – tłumaczy dr Bulsa. I rzeczywiście – w zglobalizowanym społeczeństwie, gdzie coraz więcej osób żyje i pracuje poza krajem urodzenia, postulaty tego typu mogą prowadzić do poważnych podziałów.

Debata, która wybuchła po słowach Karola Nawrockiego, pokazuje, jak cienka bywa granica między troską o obywateli a niebezpieczną formą wykluczenia. W Polsce mieszka dziś wielu cudzoziemców – w tym ogromna liczba obywateli Ukrainy, którzy od lat pracują, płacą podatki i tworzą wspólnotę z Polakami. Czy naprawdę chcemy dzielić pacjentów na „naszych” i „innych”?

Dla jednych słowa Nawrockiego to wyraz patriotyzmu i walki o priorytety narodowe. Dla innych – znak niebezpiecznego populizmu, który może podważyć podstawy solidarności społecznej.

18 maja 2025 roku Polacy zdecydują, kto przez kolejne lata będzie reprezentował ich interesy na najwyższym szczeblu. Propozycje kandydatów, zwłaszcza te kontrowersyjne, będą teraz analizowane z jeszcze większą uwagą. Jedno jest pewne – temat dostępu do ochrony zdrowia, równości wobec systemu i granic etycznych polityki dopiero się rozkręca.