Joanna Bartel zdobyła serca wielu widzów w serialu "Święta Wojna", w którym robiła furorę jako Andzia Dworniok. Po zdjęciu serialu z anteny Telewizji Polskiej, Joanna Bartel zajęła się branżą kabaretową, w której bez problemu się odnalazła.
W ciężkiej chorobie pomógł jej kot
Niestety jej poczucie humoru, jakim bawi wielu widzów nie uchroniło jej przed bardzo ciężką i nieuleczalną chorobą. Jak podaje "Super Express", aktorką komediową i kabaretową nie jest tak dobrze, jak mogłoby się wydawać, o czym świadczy wyjątkowo ponure wyznanie - "Czasem zastanawiam się, po co w ogóle żyję" - usłyszeli dziennikarze.
Joanna Bartel udzieliła Plejadzie bardzo szczerego wywiadu opisując swoje zmagania z depresją. Okazuje się, że jako artystka kabaretowa została pozbawiona możliwości pracy zarobkowej na scenie przez wprowadzony przez rząd lockdown, co ją totalnie załamało.
Od wielu miesięcy aktorka jest w bardzo złym stanie psychicznym i duchowym - Zimą byłam na skraju depresji. Na wyspie Wolin, gdzie teraz mieszkam, nigdy wcześniej nie było tyle śniegu. A mnie zasypało do parapetów. Poza tym miałam letnie opony, więc nigdzie nie mogłam się ruszyć. Na szczęście, sąsiedzi wykopali mi wąską dróżkę, chodziłam do nich i zabierali mnie na zakupy, żebym z głodu nie umarła. Jedyne towarzystwo, jakie miałam, to dziki kot, który bardzo mnie pokochał. (...) - wyznała artystka.
Okazuje się, że futrzak uchronił Joannę Bartel przed ostatecznym załamaniem psychicznym, gdyż każdego ranka musiała znaleźć w sobie siłę do wyjścia z łóżka i nakarmienia zwierzątka. Ono w zamian gładziło opiekunkę łapką po buzi i dawał nieco radości pogrążonej w smutku aktorce.
Co o tym sądzicie?
O tym się mówi: Księżna Meghan Markle w żałobie. Odszedł bardzo ważny mężczyzna w jej życiu. O kim mowa