Jarosław Mergner, znany jako Jaruś z programu "Chłopaki do wzięcia", znów jest na ustach publiczności. Jego burzliwy związek z żoną Małgorzatą zakończył się w atmosferze skandalu, a ich konflikty ujrzały światło dzienne. Po długim czasie milczenia, Małgorzata zdecydowała się przerwać ciszę i wyjawić swoją wersję wydarzeń.
Jaruś, jeden z najbardziej lubianych uczestników miłosnego show, wydawał się być na dobrej drodze do szczęścia. Wziął ślub z Małgorzatą, ale ich sielanka nie trwała długo. Niedawno Jarek oskarżył swoją partnerkę o interesowność i złe traktowanie, co wstrząsnęło fanami programu, informuje Pomponik.
Małgorzata, zmęczona ciągłymi oskarżeniami i niepochlebnymi komentarzami w internecie, postanowiła zabrać głos. Wyjawiła, że między nią a Jarkiem często dochodziło do kłótni, głównie na tle finansowym. Jarek, otrzymujący świadczenia socjalne, miał problemy z zarządzaniem pieniędzmi, co doprowadziło do zadłużenia mieszkania, które dostał do użytkowania.
"Miał social, zadłużył je i niestety musiał stamtąd uciekać," wyznała Małgorzata. Kobieta podkreśliła, że próbowała rozmawiać z mężem, ale on nie chciał jej słuchać i w końcu opuścił dom.
Jarek ma odmienne zdanie na temat ich rozstania. Twierdzi, że przyczyną ich problemów była sąsiadka, która miała mieszać się w ich życie i manipulować sytuacją. "Było dobrze trzy miesiące, póki ta sąsiadeczka nie zaczęła tam nam mącić, swojej oliwy dodawać. To jest manipulatorka cała ta sąsiadka. Nikt się tak wszędzie nie wtrynia, jak ona. A ja mówię: Nie, nie, nie, nie, pani nie jest moją żoną i proszę mi się tu nie wtykać," mówił Jarek w jednym z odcinków programu.